Hej!
Po... około 1,5 miesięcznej przerwie wreszcie jestem! Przepraszam ale... no cóż, nie miałam weny aniu ochoty. Zmotywowała mnie Martyna, więc jej podziękujcie ;D A dzisiaj kolejny rozdział opowiadania, o którym większość już pewnie zapomniała - Anielski Podmuch. Tu macie linki do poprzednich rozdziałów:
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Ok, zaczynamy, bo Gosia siedzi obok i pogania mnie, żebym już opublikowała. Fajna hista w szkole ;3
Rozdział VI
Rano obudziły mnie promienie słońca delikatnie muskające moją twarz. Żartuję. Lało jak z cebra. I jak przy takiej pogodzie nie popaść w depresję? W Aniołowie nigdy nie padało! Kiedyś zupełnie nie rozumiałam, czemu człowiecy, wróć, ludzie są smutni w deszczowe dni. Przepraszam za to!
- Plee! - wyplułam parę różowych kłaczków z dywaniku. Chcą zejść z łóżka spadłam na twarz. Mój nos!!! Ten dzień nie zapowiada się dobrze... Spojrzałam na zegarek:
- Lekcje za 10 minut! - krzyknęłam zbiegając po schodach. Zjadłam parę płatków i wparowałam do łazienki. Trochę za szybko. Znowu upadłam, tym razem na eghm... tylną część ciała... Aaaa! Ochlusnęłam się wodą i pogiebłam do pokoju, by się ubrać. Na razie ciągle byłam w słodkiej różowej koszuli z kokardkami i cieńkim szlafroczku. Kochana mama wyciągnęła mi ciuszki - moje ukochane getry i biały top. Wyciągnęłam bluzkę, spodnie i przeczesałam. Uff... Za minutę lekcje. Wkładając buty zauważyłam, że mam dwie różne skarpetki. Trudno. Przeżyję. Do szkoły wpadłam 5 minut po dzwonku, jeżeli wierzyć mojemu różowemu zegarkowi z uszami Myszki Miki. Zrzuciłam krótką kurtkę. Mam nadzieję, że wyschnie do końca lekcji...
- Przepraszam - mruknęłam szybko, ponieważ wpadłam na jakiegoś chłopaka. Chyba też się z leksza spóźnił.
- Nie, to ja przepraszam. - uśmiechnął się figlarnie - Jestem Jace, a ty?
- Tori - zarumieniłam się i ruszyłam do klasy. Jak miło byłoby powiedzieć Vanessa czy coś takiego. Na szczęście moje spóźnienie nie zostało odnotowane, bo do klasy weszłam kilka sekund przed nauczycielem angielskiego. Do końca lekcji nie potrafiłam się jednak za nic skupić. W myślach ciągle siedział mi przystojny szatyn. Skądś go kojarzyłam... Tylko skąd?
***
Leżałam na plaży. Słońce pieściło swym ciepłem moją skórę. Obok mnie wyczuwałam ciało... Jace'a??? Wtem jego dłonie przyciągnęły mnie do niego. Poddałam się jego ruchom. Nasze usta dzieliło 10 cm...
5 cm...
3 cm...
1 cm...
***
Obudziłam się. Sen dowodzi, że chyba się zakochałam. Serio, Tori? Lecisz na chłopaka tylko dlatego, że jest przystojny???
Już postanowione. Idę na urodziny Miley. W sumie to jest jedyna opcja na powrót do Aniołowa, a Cherry to może się w głowę walnąć. Trudno, wiem, że wredna ze mnie aniołka. Buhahahahhahahha! Emmm... Powinnam popracować nad emocjami. Zdecydowanie...
No, ale w każdym razie, muszę załatwić coś mega na urodziny, które są już przecież w sobotę. Ale coś takiego mega, mega! W sumie, to mogę całą moją kasę wydać, bo nie zamierzam tu dłużej zostać!
C.D.N.
Podobało się? Przepraszam, że takie krótkie C; A tak wgl to blog teraz będzie bardziej artystyczny - opowiadania, rysunki itd. Aha, pod tym postem proszę o pytania - w następnej notce na nie odpowiem!
Papa ;*
~Melody <3